Gmina Tarnów, Szczurowa, Borzęcin, Gręboszów – tylko po jednym kandydacie. W siedmiu podtarnowskich gminach nie zgłosił się nikt, by stawić czoła w nadchodzących wyborach samorządowych urzędującemu burmistrzowi czy wójtowi. Ci teoretycznie mogą już dziś świętować reelekcję. - Wolałbym mieć rywala, bo to zawsze są różne spojrzenia i pomysły na gminę. Jeśli jest jeden pretendent, to trudno mówić w tym wypadku o wyborach – zauważa Janusz Kwaśniak, od 16 lat wójt Borzęcina. Podobnie wyglądać będzie głosowanie w gminie Tarnów, w Gręboszowie, Mędrzechowie, Bolesławiu i Szczurowej. Nie inaczej jest w przypadku wyborów do rad gmin. W regionie tarnowskim mandatu radnego może już cieszyć się blisko 60 osób. W swoich okręgach są bowiem „jedynakami". Taka sytuacja jest nie do pomyślenia na zachodzie Europy – mówią eksperci. - Bardzo często władza na szczeblu lokalnym „okopuje" się na stanowisku i w zasadzie nie dopuszcza do siebie żadnej konkurencji, bo wcześniej wycięła ją w pień – zaznacza dr Marek Migalski, politolog. W każdej z siedmiu podtarnowskich gmin zgłosił się tylko jeden kandydat na wójta lub burmistrza. Wszyscy to urzędujący obecnie samorządowcy. Dlaczego nikt nie chce stanąć z nimi w szranki?
Choć do wyborów samorządowych zostały jeszcze ponad trzy tygodnie, w siedmiu podtarnowskich gminach urzędujący wójtowie i burmistrzowie mogą praktycznie już świętować swój wybór na kolejną kadencję. Nie zgłosił się bowiem nikt, kto odważyłby się stawiać im czoło. W gminach: Tarnów, Szczurowa, Borzęcin, a także Gręboszów, już od piątku było wiadomo, że najbliższe wybory wójta będą mieć charakter plebiscytu, w którym mieszkańcom pozostanie jedynie oceniać dotychczasową pracę włodarza na „tak” lub „nie”. Trzech kolejnych to Żabno, Mędrzechów i Bolesław.
- Szczerze mówiąc, to wolałabym mieć rywala, z którym mógłbym się zmierzyć na argumenty, niż podczas spotkań z mieszkańcami odnosić się tylko wyłącznie do tego, co udało mi się zrobić w mijającej kadencji i co zamierzam zrobić w kolejnej – twierdzi Stanisław Kusior, burmistrz Żabna. – Niektórzy mogą odebrać to tak, że się przechwalam, a tak nie jest. Dla niego będą to już trzecie wybory, do których przystępuję jako jedyny kandydat! Za pierwszym razem poparło go 90 proc. mieszkańców, cztery lata temu – 80 proc.
- Kandydat zostaje wybrany w sytuacji, gdy 50 procent mieszkańców plus jeden zagłosuje na „tak”. Jeśli przeważać będą głosy na „nie” , wówczas wójta lub burmistrza wybiera nowa rada gminy – wyjaśnia Andrzej Cyz, dyrektor tarnowskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.
Marian Zalewski, od 30 lat wójt Szczurowej, pewien swego nie jest.
– Trzeba liczyć się ze wszystkim. Dopóki nie zostaną oficjalnie ogłoszone wyniki wyborów, świętować nie będę – podkreśla Marian Zalewski.
Podobnie mówi Janusz Kwaśniak z Borzęcina, dla którego to będą pierwsze wybory, w których nie ma konkurenta. -Ludzie powinni mieć prawo wyboru. Skoro jednak nikt się nie zgłosił, to nie ma wyjścia– muszę zdać się na ocenę mieszkańców – twierdzi Kwaśniak.
Krystyna Świętek z Gręboszowa trzy lata temu miała aż trzech konkurentów. Teraz ubiega się o fotel wójta jako jedyna. - To była bardzo dobra kadencja. Udało się zrobić w gminie bardzo dużo i ściągnąć sporo pieniędzy z zewnątrz. Ludzie to widzą, doceniają i nie chcą tego popsuć – mówi urzędująca wójt. Dodaje, że w gminie, aż w 9 okręgach na 15 nie będzie wyborów na radnych, bo zgłosiło się w nich tylko po jednym kandydacie. Ci z automatu już zostali radnymi. – Troszkę szkoda, bo nie będzie tej adrenaliny, która dotąd towarzyszyła głosowaniu – zauważa.
Piotr Rybski miał konkurować z Grzegorzem Koziołem o fotel wójta ponad 20-tysięcznej gminy Tarnów. Nie będzie. W ostatniej chwili zrezygnował ze startu. – To jeszcze nie mój czas. Może za cztery lata – wyjaśnia. Zdaje sobie sprawę, że obecnie trudno byłoby mu wygrać z Grzegorzem Koziołem, dlatego postanowił stworzyć mocny komitet, który za cel ma wprowadzić jak najwięcej ludzi do rady. - Żadna różnica – jeden kandydat czy kilku. Ostateczna decyzja, kto wygra i tak należy do mieszkańców – komentuje Grzegorz Kozioł.
Paweł Chwał Gazeta Krakowska z dnia 23 X 2014 r |