Wiadomość
Tygodnik Miasto i Ludzie: „Mrożekland”. Wizyta Mrożka sprzed 20 lat Drukuj
mrozekSławomir Mrożek to najbardziej znany borzęcinianin, którego sztukę „Pieszo” w 1989 roku wystawiono na tarnowskim Rynku, a rok później sam autor pojawił się w Nowym Wiśniczu.
Tarnowski teatr przygotował sztukę „Pieszo” w 1989 r., by premierowo pokazać ją w marcu. Spektakl w reżyserii Michała Pawlickiego, ze scenografią Grzegorza Małeckiego i z muzyką Zbigniewa Lamparta miał kilkunastoosobową obsadę, a wśród aktorów znajdziemy znajome nazwiska, jak choćby Maria Zawada-Bilik czy Bogusława Podstolska, a także ówczesnych dyrektorów teatru – Józefa Zbiróga i Barbary Wałkówny-Zbiróg.


Z odpowiednimi honorami

Pierwszy spektakl plenerowy, który przyciągnął wielu widzów, odbył się na tarnowskim Rynku. Archiwalne zdjęcia potwierdzają zainteresowanie ze strony tarnowian, którzy szczelnie zapełnili Starówkę.
Kilka miesięcy później, w ramach „Mrożek festiwal” sztukę pokazano na wiśnickim Rynku, gdzie przyjechał sam autor ze swoja małżonką – Meksykanką Susaną. Pojawienie się Sławomira Mrożka dwadzieścia kilka lat temu wywołało sporo emocji, a to dlatego, że nie wszystko było tak oczywiste…
Przed dwudziestu laty czekano na Mrożka z odpowiednimi honorami – wojsko strzegło odprawy celnej, dzieci witały, dziewczyny w krakowskich strojach tańczyły, a i nie zabrakło strzałów „na wiwat”.
Jednak wszystkie te atrakcje spotkały nie Sławomira Mrożka, a niezwykle do niego podobnego Jana Razika z Krakowa, który nabrał wszystkich dziennikarzy, stając się głównym bohaterem zdjęć i reporterskich nagrań.
Nie zabrakło jednak i prawdziwego Mrożka, który najpierw pospacerował po rodzinnej wsi, a wieczorem wraz z gośćmi zjawił się w Nowym Wiśniczu, gdzie tarnowski teatr prezentował spektakl.

Aktorzy śpiewali Mistrzowi

Kilka tysięcy widzów było świadkami zdarzenia, jakiego jeszcze w tej miejscowości nie było. Sam Mrożek chwalił spektakl, a zwłaszcza zauroczony był scenerią.
Spektakl zakończyły owacje, a wieczór zwieńczono ogniskiem w Koryznówce, gdzie Mrożek uraczył się kuflem piwa, pożegnany śpiewem aktorów Solskiego, odjechał do Krakowa.
Sławomira Mrożka znamy nie tylko dzięki świetnym dramatom, ale także zabawnym rysunkom satyrycznym. Choć artysta urodził się w oddalonym o kilkanaście kilometrów od Tarnowa Borzęcinie, to ukończył liceum w Krakowie.
Stał się znany w latach pięćdziesiątych, gdy jego rysunki zdobiły ogólnopolskie wydawnictwa, a utwory wydawano w pierwszych zbiorach.
Najbardziej znany dramat, powstały w 1964 r. to „Tango” i jest lekturą obowiązkową każdego maturzysty. Autor wyemigrował z Polski i odwiedzał liczne kraje, przez ostatnie lata mieszkał w Nicei, gdzie 15 sierpnia zmarł.
W 1990 r. w Borzęcinie wystąpił Sławomir Mrożek i jego sobowtór, w Nowym Wiśniczu – tarnowscy aktorzy śpiewali Mistrzowi.

I nadszedł rok 1990

Krzysztof Głomb, tarnowski dziennikarz, zawsze czuł się w teatrze jak ryba w wodzie. A to systematycznie pisywał na łamach regionalnego tygodnika recenzje teatralne, a to przewodził Ośrodkowi Teatru Warsztatowa mieszczącemu się parę ładnych lat temu w tzw. stodole, drewnianym budynku ze sklepem na schodkach, sąsiadującym z tzw. kolonią kolejową.
Nieistniejąca „stodoła” przez lata była własnością Zakładów Mechanicznych. Tak więc miała swoją historię, również kulturalną, gdyż przed „Warsztatową” w „stodole” znajdował się Zespół Placówek Kulturalno-Oświatowych „Mechanicznych” dowodzony przez Ryszrda Goneta.
I nadszedł rok 1990. Sześćdziesiąte urodziny Sławomira Mrożka i Mrożkowy Festiwal z „centrum dowodzenia” w Krakowie. Wówczas Krzysztof Głomb wpadł na śmiały, szaleńczy, erupcyjny pomysł, by w ramach Festiwalu Mrożka Ośrodek Teatru Warsztatowa przygotował w Borzęcinie z okazji sześćdziesiątych urodzin zmarłego niedawno w Nicei wybitnego polskiego dramaturga happening „Mrożekland”.
Datę happeningu wyznaczono na 22 czerwca 1990 r. Prasa lokalna nie rozpisywała się za bardzo o tym projekcie, ani tez tematu nie podgrzewała, bo i sam Krzysztof Głomb niechętnie informował kolegów po piórze o wyjątkowym wydarzeniu w Borzęcinie, mimo że napisał scenariusz „Mrożeklandu” oraz zajął się jego reżyserią.

Nie odmówił udziału w figlach

Prasa zapowiadała jedynie, że Mrożek na pewno przyjedzie 22 czerwca 1990 r. do Borzęcina, swojej rodzinnej miejscowości, którą widział ostatni raz w 1949 r.
Lokalny tytuł dodawał również, że autor „Tanga” zobaczy 22 czerwca 1990 r. Borzęcin po raz ostatni, gdyż ta wizyta będzie jego pożegnaniem z Polską, bo „obecnie mieszka w Meksyku i nie zamierza udawać się już na tak dalekie wycieczki”. Tygodnik poinformował także, co Sławomir Mrożek zobaczy w Borzęcinie A.D.1990 (wówczas Borzęcin administracyjnie przypisany był do województwa tarnowskiego).
Otóż działania teatralne mają zacząć się tam o zmierzchu. Przywrócona będzie rzeczywistość wsi lat sześćdziesiątych minionego stulecia, widziana także przez satyryczne okulary Mrożka.
Będzie to wieś świątecznie przystrojona jak na pochód pierwszomajowy połączony z wizytą biskupa i odpustem” – pisał Krzysztof Nowak zapowiadając na łamach tygodnika borzęcińską imprezę.
W tej scenerii składane będą Mrożkowi przeróżne hołdy, on sam nie odmówi udziału w figlach. Nowak zapowiadał, że w borzęcińskim zjeździe weźmie udział ok. 500 gości festiwalowych, w grupie tej będą wybitni krytycy. W „Mrożeklandzie” wystąpi ok. 250-280 wykonawców, czyli znani krakowscy aktorzy, orkiestra dęta, chór, grupy dziecięce.
Ciekawostką było to, że happening miał trwać do „naturalnego wygaśnięcia zainteresowania widzów”, zakończyć się uroczystym pieczeniem barana pod patronatem poety Józefa Barana, urodzonego też w Borzęcinie.

Prawdziwy Mrożek zjawił się po godzinie

Przedsięwzięcie Krzysztofa Głomba udało się na „szóstkę”. W jego organizacji pomagali Głombowi – Jacek Czaja i Andrzej Król.
Scenografem i autorem okolicznościowego plakatu był Grzegorz Kwieciński, zaś producentem widowiska – Marek Zięba, który przed imprezą poszukiwał wśród ludzi starych maszyn rolniczych, odpustowych cacek, 8-9 letniego chłopca, szczupłego bruneta, odtwórcy roli małego Sławka Mrożka, statystów, postawnych mężczyzn, wąsaczy.
Wojewódzko-tarnowski tygodnik w swoim lipcowym wydaniu zamieścił relację z borzęcińskiego działania teatralnego i fotoreportaż autorstwa Jana Pękali.
Działania teatralne rozpoczęły się w Borzęcinie (22 czerwca 1990 r.) już na granicy gminy. Pojawiły się dziwnie ubrane wojska strzegące odprawy celnej, której poddawani byli wszyscy podróżni (bez wyjątku).
Epizodem happeningu było pojawienie się w Borzęcinie sobowtóra Sławomira Mrożka, który nie został szybko „rozszyfrowany” przez miejscowych. Tym sobowtórem był Jan Razik z Krakowa, tak bardzo był podobny do Mrożka, że nabrał i ekipy telewizyjne, filmowe i dziennikarzy, fotoreporterów i delegację mającą wręczyć kwiaty Mistrzowi.
Prawdziwy Mrożek przyjechał do Borzęcina dopiero po godzinie, kiedy już impreza trochę się rozkręciła. Początkowo niezauważalny, spacerował sobie po wsi, później w miarę rozwoju akcji wziął udział w różnych hecach i „niespodziankach” przygotowanych przez autora „Mrożeklandu” na cześć Mistrza.

Sprzed domu pani Wzorkowej

Z Borzęcina autokary pełne festiwalowych gości przejechały do Nowego Wiśnicza, gdzie na „zaoranym” Rynku tarnowski teatr wystawił przed kilkutysięczną widownią plenerową wersję sztuki „Pieszo” Sławomira Mrożka.
Ulice wiśnickie posypano gruzem, który prawdopodobnie „sprzątnięto” sprzed domu pani Wzorkowej. Rosjanie strzelali do figurki św. Floriana. Z balkonu kamienicy pp. Franciszki i Stanisława Kołodziejów oraz Marii Kokoszki aktor wyrzucił pierzynę i poduszki.
Spektakl sponsorował Jan Hałatek, współwłaściciel miejscowej firmy inżynieryjno-budowlanej. W czasie spektaklu specjalnie oświetlono wiśnicki zamek, rozebrano też ogrodzenie ratusza.
Pomoc tarnowskiemu teatrowi w przygotowaniu spektaklu okazali m. in.: ówczesny wójt Nowego Wiśnicza – Kazimierz Kokoszka, miejscowy proboszcz Józef Strugała, ceniący w literaturze polskiej romantyków, nade wszystko twórczość Norwida, ówczesna dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury – Jadwiga Szot.
Wtenczas przed spektaklem najwięcej jeździł z tarnowskiego teatru do Nowego Wiśnicza Jacek Kras, który doglądał tu na miejscu wszystkiego, ustalał, koordynował, notatki czynił, poprawiał, ponoć odpowiadał głową za tarnowsko-wiśnicką „Pieszo”.
Sławomir Mrożek oglądając spektakl w Nowym Wiśniczu chwalił tarnowskich aktorów i zauroczony był scenerią. Potwierdzając to złożył autograf na egzemplarzu umowy o dzieło scenografa Grzegorza Małeckiego.
Sławomira Mrożka pożegnali w Nowym Wiśniczu aktorzy tarnowskiego teatru. Przy ognisku w „Koryznówce”. Zaśpiewali: „Hej Sławku, czy ci nie żal…”.
Wydarzenia w Borzęcinie i Nowym Wiśniczu rejestrowała telewizja.
Krzysztof Głomb obiecał niedawno w telefonicznej rozmowie przypomnieć młodszemu pokoleniu borzęciński happening z udziałem Mistrza w Internecie. Czekamy, Panie Krzysztofie!

Łukasz Komarewicz
Olga Zgórniak
Tygodnik Miasto i Ludzie
nr 31, 6 września 2013, s. 16-17
Share/Save/Bookmark
 

Zgodnie z Art.173 ust.4, pkt.3 informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych w naszym portalu, dostosowania ich do indywidualnych potrzeb każdego użytkownika, jak również dla celów statystycznych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszych serwisów internetowych, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies.
polityka cookies.

Akceptuje cookies na tej stronie.

EU Cookie Directive Module Information