Gazeta Krakowska: Borzęcin. W kilkanaście minut stracili dom. Spłonął jak pudełko z zapałkami |
|
Pięcioosobowa rodzina z małymi dziećmi z Borzęcina w pożarze straciła dach nad głową. Teraz pilnie potrzebują pomocy, bo dom nie nadaje się do remontu. Trzeba postawić nowy.
W nocy z 19 na 20 kwietnia 40-letnia Grażyna Śleziak nie spała spokojnie. Może dlatego, że w wieczornych wiadomościach usłyszała, iż ma być śnieżna zawierucha. A może po prostu coś przeczuwała? - Kręciłam się z boku na bok, w końcu wstałam z łóżka, podeszłam do okna i zobaczyłam łunę ognia - wspomina. Paliła się kotłownia. Płomienie odbijały się w niewielkich okienkach budynku gospodarczego. Pani Grażyna szybko wybiegła na podwórko. To, co zobaczyła, przeraziło ją, zimnej krwi jednak nie straciła. - Tomek, pali się! - krzyknęła do męża.
Szybko wybrała jeszcze numer straży pożarnej i pobiegła ratować dzieci: 3-letnią Madzię, 5-letniego Mateusza i 10-letniego Kacpra. - Wybiegliśmy w piżamach. W tym pośpiechu i zdenerwowaniu zdążyłam jeszcze tylko założyć córce i synom kurtki - wspomina. Wsiedli do samochodu zaparkowanego przed domem i odjechali w kierunku domu teściowej. Cud, że wszyscy żyją Starsza pani o pożarze już wiedziała. - Sąsiadka mnie obudziła tą przerażającą informacją - tłumaczy Danuta Gwizdoń. - To straszne nieszczęście, dobrze jednak, że nikomu nic złego się nie stało. Wszyscy żyjemy, jesteśmy zdrowi i to jest najważniejsze - podkreśla pani Danuta. Po pożarze przygarnęła rodzinę jej syna. Wszystko wskazuje, na to, że zostaną u niej, póki nie uda się odbudować domu. Dziś już wiadomo, że trzeba go będzie postawić od nowa.
Duże straty
To co ogień nie zdołał strawić w pożarze, zniszczyła woda. Drewniana konstrukcja nie nadaje się do niczego. Wszystko trzeba wyburzyć. - Szkoda tego, dopiero co zakończyliśmy remont. Sporo rzeczy mąż sam robił - tłumaczy pani Grażyna. Dom był na szczęście ubezpieczony. Rodzina czeka teraz na wizytę przedstawiciela firmy, która wypłaci odszkodowanie. To na dobry początek. A co z całą resztą? Pieniędzy na odbudowanie całego domu nie ma. Rodzina utrzymuje się bowiem tylko z jednej pensji pana Tomasza. Jego żona nie pracuje zawodowo, zajmuje się dziećmi i domem. - Tuż przed tym pożarem tak sobie pięknie posprzątałam podwórko i wyplewiłam koło domu, pierwsze kwiaty, już kwitły na grządkach - mówi pani Grażyna.
Potrzebna pomoc
Ciężko jej jest pogodzić się z tym, co się stało. Ma problemy ze snem. Niespokojne są także dzieci. - Chciałyby wrócić do domu, położyć się w swoich łóżeczkach - mówi ze łzami w oczach pani Grażyna. Wsparcie w odbudowie domu deklaruje Janusz Kwaśniak, wójt Borzęcina. - Pierwsza pomoc już została wypłacona. To takie fundusze na najpilniejsze potrzeby - mówi. Samorządowiec w najbliższych dniach wystąpi do przedsiębiorców i właścicieli firm budowlanych z terenu gminy Borzęcin z prośbą o wsparcie. Chodzi o materiał budowlany potrzebny do odbudowy domu. - To wyjątkowa sytuacja, jestem przekonany, że będzie odzew. Do tej pory zawsze, gdy prosiliśmy o wsparcie w takich sytuacjach, otrzymywaliśmy je - zapewnia.
Pomoc dla rodziny można przekazywać, także za pośrednictwem naszej redakcji (
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
lub tel. 14 613 53 79). Osoby zainteresowane przekazaniem materiałów budowlanych mogą się kontaktować także bezpośrednio z pogorzelcami pod nr tel. 502-465-503.
Małgorzata Więcek-Cebula |